czwartek, 17 lipca 2014

Dzień drugi

Może nikt nie będzie tego czytał, ale i tak będę pisać, chociażby dla siebie.
Wczorajszy bilans:
10.00 Kanapka z chlebem żytnim, białym serem i ogórkiem
13.00 Dwa jajka na miękko
16.00 Banan
19.00 Jabłko i jogurt 7 zbóż
20.00 Dwa plasterki kabaczka bez panierki, łyżka sałatki z pomidorem, ogórkiem, oliwkami i sałatą
Ostatni posiłek powinnam sobie odpuścić, ale od tak dawna już marzyłam o kabaczku, że nie mogłam sobie odmówić. Dzisiaj waga wskazała 70.9kg, więc mimo wszystko jest to mniej, niż wczoraj. Miałam wczoraj dziwne nastroje, raz siedziałam i płakałam, innym razem się wściekałam, później śmiałam się bez powodu. Pamiętam jednak, że gdy ostatni raz byłam na diecie, miałam takie same humorki. Połaziłam wczoraj trochę, zrobiłam 100 brzuszków i po 100 wymachów nóg na boki. Chciałam pojeździć na rowerze, ale ten mnie zawiódł, w tylnym kole całkowicie schodzi mi powietrze, będę musiała kupić nową oponę. Najlepszy jest fakt, że moja mama tym razem wie o mojej diecie i całkowicie mnie wspiera. Nie wie tylko, że czasami wymiotuję, gdy za dużo zjem, ale przecież dosłownie wszystkiego wiedzieć nie musi. Z przyzwyczajenia spytam, jak się trzymacie, motylki? Let's be thin <3

środa, 16 lipca 2014

Podejście drugie, dzień 1

Tak, tak. Miałam już bloga o takiej tematyce.
http://pro-ana-piekny-swiat.blogspot.com/
Jednakże mój brak systematyczności i samokontroli sprawił, że dawno już go opuściłam. Jedyne, co się zmieniło od tamtego czasu to fakt, że nigdy nie patrzyłam w lustro. Ostatnio jednak zerknęłam i przeraziłam się. Uznałam, że zostawiając Was i Anę zrobiłam wielki błąd. Dość rygorystyczną dietę zaczęłam już trzy dni temu. Muszę przyznać, że zaskoczyła mnie moja waga na początku. Może któraś z Was pamięta, może nie, poprzednią przygodę z Aną zaczęłam mając 76kg (coś koło tego, tak zapisałam sobie w zeszycie), a zakończyłam ją z wynikiem 72kg (również mniej-więcej). Trzy dni temu stanęłam na wagę i wskazała mi 72,2kg, co przy takim obżarstwie graniczy z cudem. Dzisiaj waga wskazała 71,1kg, co bardzo mnie cieszy, chociaż nauczyłam się już, że na początku kilogramy zawsze szybko lecą, by później stanąć w miejscu. Dwa ostatnie dni pełne były brzuszków, jazdy na rowerze, orbitreka. Dzisiaj też mnie to nie ominie. Trzymacie się nadal, motylki? Mam nadzieję, że tak. Tęskniłam <3